Po krótkiej przerwie pojawiam się znowu, tym razem z recenzją produktu do włosów. Już od długiego czasu nosiłam się z zamiarem kupna nafty do włosów, tyle się słyszy dobrego o jej wspaniałym działaniu, ale jakoś zawsze odkładałam to na później, sięgając po kolejne maski, odżywki i inne tego typu specyfiki. Kilka dni temu, będąc z moim mężczyzną na spacerze, wstąpiliśmy do jakiegoś sklepu zielarskiego, i tam moje oczy napatoczyły się na półeczkę z naftami. Pewnie bym jej nie kupiła, ale jakoś pod wpływem Kuby poprosiłam ekspedientkę o buteleczkę i pomknęłam do kasy. Wybór padł na produkt firmy Anna, o nazwie: Nafta kosmetyczna z aloesem. Zabawa ta kosztowała mnie dokładnie 8,30 zł. Szczerze mówiąc, nie mając zielonego pojęcia jak ta nafta wygląda, miałam o niej trochę inne wyobrażenie:P Myślałam, że jest to jakaś oleista, ciągnąca się substancja, a moja nafta konsystencją przypomina po prostu wodę. Co do zapachu się jednak nie myliłam, okropny, określam go jako przypominający jakąś gumę samochodową.
Oczywiście tego samego wieczora wzięłam się za testowanie. Aplikacja jest trochę trudna, bo nafta jest bardzo lejąca, ale powoli jakoś się wprawiłam, wmasowując produkt w całe kosmyki, nie omijając skóry głowy. Co do obietnic producenta na temat stymulacji porostu włosów się nie wypowiem, bo używałam zaledwie kilka razy, ale faktem jest, że poprawia wygląd włosów. Stają się sypkie, błyszczące, gładkie, o dziwo, całkiem nieźle się po niej rozczesują. Okropny zapach na szczęście zmywa się po dwukrotnym umyciu czuprynki.
Oleista kuleczka pływająca w mojej nafcie, po zmieszaniu znika na jakiś czas:)
PLUSY:
-niska cena
-jest bardzo wydajna, przy moich długich włosach, lałam sporo (tak mi się wydawało bynajmniej), a nie dostrzegałam zużycia
-sprawia, że włosy są lśniące, puszyste, gładkie
-dobrze się zmywa
MINUSY
-przeokropny zapach, wrrr!
-dostępność
A Wy używacie nafty kosmetycznej na swoje bujne pukle??:)